Historia gry World War 3 pełna jest wzlotów i upadków, gdzie jej perypetie przypominają dramę znaną z brazylijskich seriali. Czy mimo tego tytuł daje radę? Przyjrzyjmy się, co trzeci Światowy Konflikt wykonaniu The Farm 51 ma do zaoferowania graczom w 2023.
Zacznijmy od podstaw
World War 3 to wieloosobowy FPS z taktycznym zacięciem, udostępniony m.in. na platformie Steam w modelu biznesowym free to play. Za projektem stoi polskie studio The Farm 51 a rolę wydawcy na swoje barki wzięły firmy Wishlist Games i The 4 Winds Entertainment. Co istotne WW3 nie zawsze było dostępne w formie F2P. Pierwszy debiut nastąpił w 2018 roku. Wtedy była to płatna pozycja, którą okrzyknięto „zabójcą” Battlefield. Niestety tamta premiera była (mówiąc delikatnie) kompletną klapą. WW3 następnie zdjęto z oferty Steam i twórcy ostro przysiedli do naprawienia swojego dzieła.
Pobierając grę na Steam tak naprawdę instalujemy osobny launcher, z poziomu którego musimy pobrać właściwego klienta gry. Niestety trwa to całe wieki. W głównym lobby do wyboru mamy dwa tryby rozgrywki: Tactical Ops i Team Deathmatch. Ten pierwszy to wypisz-wymaluj kalka Podboju (Conquest) z Battlefield. W lobby mamy jeszcze obszar, w którym dostosowujemy swój ekwipunek – broń, oporządzenie i wygląd żołnierza.
▪ Szukasz komputera do tej gry? Sprawdź model OPTIMUS
Gra polaków (prawie) pięć lat później
Charakter rozgrywki WW3 to mieszanka Call of Duty i Battlefield, gdzie mimo obecności pojazdów raczej dominuje DNA tego pierwszego. Wraz z grudniową premierą pojawił się pierwszy sezon nazwany Operacja Redline. Oprócz dodatkowego uzbrojenia zaprezentował dwie nowe mapy: DMZ dla trybu Tactical Ops oraz Gobi dla drużynowego deathmatchu. Generalnie twórcy mocno wzorowali się na istniejących lokalizacjach. Podstawowe mapy to Warszawa, Berlin i Moskwa. Prócz tego mamy jeszcze Smoleńsk oraz Polyarny.
DMZ, czyli strefa zdemilitaryzowana, to punkt graniczny między Koreą południową a jej północnym sąsiadem. Na tę chwilę wydaje się, że to najlepsza mapa w całej grze. Jest ona zróżnicowana, oferując przyzwoitą mieszankę walki wewnątrz i na zewnątrz budynków. Mapa cechuje się świetnym klimatem, a do tego nie ma zbyt wielu punktów snajperskich ani wąskich gardeł utrudniających rozgrywkę.
Świetnym balansem rozgrywki cechuje się także Berlin, Polarnyj, Gobi. Warszawa pół na pół – ma genialny klimat i łezka w oku się kręci walcząc pod Pałacem Kultury, ale pod względem płynności rozgrywki ustępuje Berlinowi. Podobnie jest ze Smoleńskiem. Natomiast stolica Rosji to snajper-fest w najgorszym wydaniu. Ta mapa najmniej przypadła nam do gustu.
Jak wygląda rozgrywka w World War 3?
Na wszystkich tych mapach Tactical Ops może grać maksymalnie do 48 graczy jednocześnie i większość walki prowadzimy klasycznie na piechotę. Pojazdy funkcjonują głównie w formie nagród za zdobywanie punktów, a te otrzymujemy ubijając adwersarzy i wykonując rozkazy dowódcy. World War 3 oferuje pokaźny arsenał broni, pojazdów, gadżetów, dronów, artylerii itd.
Każdą broń i pojazd można dostosować za pomocą odblokowywanych dodatków. Modyfikacji podlega także sam operator: zmieniamy wygląd, umundurowanie oraz pancerz wpływający na mobilność i wytrzymałość postaci. Do tego mamy jeszcze plecak, do którego ładujemy pomniejsze gadżety. W trakcie meczu pozwala to na zmianę np. kolimatora w locie. Całkiem wygodne rozwiązanie trochę na modłę Crysisa.
Battlefield 2042 vs. World War 3 – porównanie wersji gier sprzed 12 miesięcy.
Rozgrywka jest naprawdę dobra. W team deathmatch na małych lokacjach dwie 10-osobowe drużyny walczą o jak najszybsze osiągnięcie limitu punktów. W związku z tym większość tych potyczek trwa góra 10 minut. Idealne rozwiązanie na szybki młyn. Tactical Ops czerpie natomiast z trybu Conquest będącego wizytówką Battlefield, gdzie wraz z drużyną musisz przejmować punkty. Jeśli chcecie nabijać wynik to trzeba najpierw połączyć dwa pobliskie punkty (A1 i A2, B1 i B2 itd.). Długość takiego meczu to 25 do 30 minut, o ile walczące strony reprezentują podobny poziom umiejętności.
Cienka granica między zwycięstwem a porażką
Kluczem do zwycięstwa jest oczywiście znajomość map oraz współpraca z innymi. One-Man-Army farmiący horrendalne ilości fragów a tym samym przechylający szalę zwycięstwa na korzyść jednej drużyny to rzadkość. Ponadto tytuł ten bardziej niż Call of Duty czy Battlefield nagradza działanie zespołowe. Obie drużyny dzielą się na małe oddziały, gdzie każdy gracz wybiera klasę piechura: szturmowiec, mechanik, snajper, wsparcie. Naszą radą będzie, aby skupić się wyłącznie na dwóch punktach i wspólnie z kompanami pilnować ich przed wrogiem.
Nie ma sensu biegać cały czas po całej mapie. Głównie dlatego, bo czas do zabicia (TTK) jest bardzo krótki, co oznacza, że możesz bardzo łatwo umrzeć; oznacza to również, że możesz łatwo ubić wroga. Do tego gra ma domyślnie włączony friendly fire! Co nam się nie podoba przy dużych rozgrywkach to brak klasy medyka. Można wyekwipować się w apteczki, ale jeśli padniecie trupem nikt niepomoże wrócić do gry defibluratorem. Warto o tym pamiętać, bo oczekiwanie na respawn trwa całkiem sporo w tej grze.
Gdzie WW3 błyszczy to gunplay. Idealne wymieszanie arkadowego zacięcia z bardziej realistycznym podejściem do działania broni. Same modele karabinów i strzelb wyglądają rewelacyjnie. Na tym polu WW3 spokojnie może stanąć obok tuzów gamingowej branży. Ogółem gramy głównie na piechotę i nieustannie biegam między osłonami trzymając się innych członków zespołu. Gromadząc zabójstwa i zdobywając punkty odblokowujemy wspomniane ataki na modłę kill streak’ów znanych z serii Call of Duty. Są one dostępne wyłącznie w trybie Tactical Ops i zadają ogromne obrażenia wrogom i naszym sojusznikom. Dlatego używajcie ich z rozwagą.
Czego naszym zdaniem brakuje w World War 3?
Nie wszystko złoto, co się świeci. Przykładowo customizacja żołnierzy, mimo obecności klas, to trochę taki miks CoD i Battlefield. Strony konfliktu ogółem przypominają zbieraninę najemników a nie regularne siły zbrojne. To samo tyczy się pojazdów. Ileż by dało klimatu, gdy np. w Warszawie siły Polskie musiałby odeprzeć nacierających Rosjan. Niby błahostka, ale sami oceńcie czy nie byłaby to wartość dodana dla rozgrywki.
Na co jednak naprawdę cierpi gra to chroniczny brak nowej treści. Po prawie roku od ponownej reedycji do gry zawitały zasadniczo dwie nowe mapy i kilka broni. Do tego wciąż mamy tylko dwa tryby rozgrywki. Sprawia to, że mimo radości z rozgrywki gra szybko staje się wtórna. W efekcie niestety nie potrafi utrzymać przez dłuższy czas większej puli graczy. Widać to po ostatnich statystykach Steam. W naszej ocenie tytuł zyskałby ogromnie na dodaniu czegoś na wzór Plutonów z Battlefield oraz modułów nastawionych na esport. Możliwość zakładania customowych serwerów? Poprosimy! Do tego twórcy mają sporo opóźnień w dodawaniu nowego contentu. Koniecznie muszą przyspieszyć tempa.
WW3 od strony technicznej
Gra przy każdym udostępnieniu zasadniczo cierpiała na te same przypadłości techniczne, które zaprzepaściły dobry start w 2018. Były to notoryczne problemy z serwerami, cykliczne błędy i lagi. Na szczęście kolejne łatki naprawiały wszystkie niedogodności i dziś produkt działa stabilnie. Mimo wszystko w naszej ocenie oprawa audio wciąż wymaga jeszcze pracy. Do tego UI w trakcie rozgrywki nie jest na tyle czytelne, na ile byśmy tego sobie życzyli.
Ogółem gra też ma pewne problemy z optymalizacją. Punkt wejścia do zabawy w WW3 jest dość niski. Wystarczy czterordzeniowy procesor z Hyper Threading i GTX 1060. Niestety wymagania tej gry skalują się bardzo nieliniowo. Przykładowo między GTX 1070 a RTX 3070 nie ma aż tak dużego skoku klatek na sekundę, mimo tego, że obie karty dzieli znaczna przepaść wydajnościowa.
Wizualnie natomiast nie ma wodotrysków. WW3 prezentuje się całkiem dobrze, jak na sieciową pierwszoosobową strzelankę. Lokalizacje, modele broni i pojazdów oceniamy na plus. Gdzie widzimy spore braki to choćby animacjach żołnierzy, pojazdów czy zachowaniu niektórych obiektów. Jak na nasz gust są zbyt „kwadratowe” biorąc pod uwagę współczesne standardy. Wystarczy powiedzieć, że na tym polu dzieło The Farm 51 zbiera cięgi od trzeciego i czwartego Battlefielda, czyli gier mających dekadę na karku.
Grać czy nie grać – oto jest pytanie!
Pomijając bardzo wyboiste ostatnie pół roku a także ciągnące się w nieskończoność opóźnienia, tytuł ten to ciekawa alternatywa zarówno dla odbiorców serii Battlefield oraz Call of Duty. WW3 błyszczy jeśli gracie na najlepszych mapach z dobrą ekipą i podejdziecie do rozgrywki z głową. Styl Rambo bardzo rzadko popłaca w tym tytule. Do tego przyjemny gunplay uzależnia.
Niestety brak nowej treści sprawia, że dość szybko wrócicie do swoich wcześniejszych gamingowych nawyków. Do tego, jeśli w Battlefield interesowały Was głównie pojazdy to ich odpowiedniki w World War 3 nie są tak bardzo dopieszczone. Osobiście to ich używania nawet unikamy. Ogółem krótki czas do zabicia oznacza, że czujemy się konkurencyjni wśród weteranów na poziomie 50. Do tego bardziej niż zabójstwa liczy się współpraca i realizacja celów, za co dostajemy najwięcej punktów. Dlatego nawet słabsi gracze czują się przydatni na polu walki. Tym samym polecamy wypróbować tę grę. Nic nie kosztuje a faktycznie dostarcza pewnej odskoczni od najpopularniejszych pozycji w tym gatunku.